czwartek, 18 marca 2010

PO TARGACH

Nazwa "Ruiny Teatru" nie była symboliczna... To BYŁY ruiny... Zimniej niż na zewnątrz plus przeciąg. Ogólnie ciekawe doświadczenie, ale organizatorzy powinni uprzedzić, że warunki nie przypominają normalnych targów. Tyle dobrze, że mieliśmy dach nad głową i McDonaldsa z kawą naprzeciwko.

Moja kochana pomocnica, córcia Karolinka, bardzo dzielnie mi towarzyszyła

Kożuch niewiele zdziałał, nie mam pojęcia jakim cudem się nie pochorowałyśmy po tej "przygodzie"

0 komentarze:

Prześlij komentarz