Lawina poooszła ;). No to teraz co nieco wyjaśnię. Jak to zwykle u mnie bywa, i tym razem niczego nie planowałam, pojawił się przypadek i łyknęłam bakcyla. Przypadkiem owym była moja córa i jej krótkie i rzeczowe "Mamo zrób mi sowę". Mama zrobiła sowę... Ale przecież... może w innym "ubranku" sowie będzie lepiej? I przepadłam. Sowy spać mi nie dają, bawię się przednie i jest tak jak lubię - kolorowo i wesoło. Pierwotnym zamiarem miały być sowo-broszki, ale one się aż proszą żeby je umieścić na okrągłych torbo-dziuplach (zajawka w poprzednim poście). Tak więc dziś sowy w formie broszek, a jutro zajmę się torbami.
DO KAWY #267 – kino, lektura, pasja
2 lata temu
2 komentarze:
piękne są :)
Prześliczne!
Prześlij komentarz