czwartek, 26 lipca 2012

KWIATKI, PTASZKI I TAKIE TAM...

Znów mam bałagan w pracowni :(. Nie wiem czy utrzymanie tu porządku jest możliwe... Zwłaszcza jak się robi kilka rzeczy naraz. Robiąc porządki w sklepie zatęskniłam za biżutkami, zakładkami. No i powyciągałam wszystkie swoje skarby - kamyczki, druciki, szkiełka. Kurcze, czasem naprawdę za tym tęsknię. Więc dłubię sobie pomalutku nowe zakładki, ale o tym w następnym poście. A dziś nowe kopertóweczki z serii BIGLOVE, urocze, kobiece motywy z nowo upolowanych tkanin.






piątek, 20 lipca 2012

LETNIE WYPRZEDAŻE

Z ręką jest już dużo lepiej, ale jeszcze nie tak, żebym się chciała rzucać z zapałem do pracy. Dzisiaj siedzę przy komputerze i robię porządek w sklepie, o którym (wstyd się przyznać) jakby zapomniałam. Sklepik ubrany już w nowe szatki, uzupełniłam też asortyment. W końcu dodałam swoje zakładki do książek! No i oczywiście sowy, które ostatnio rozmnożyły mi się w sposób całkowicie niekontrolowany. A że lato mamy, to postanowiłam pozwolić im pofruwać w lżejszej cenie ;). Zapraszam więc do buszowania po półkach :). TĘDY proszę :).







wtorek, 17 lipca 2012

WIELKI LOT I PODCIĘTE SKRZYDŁO

Ile pecha przypada na jedną osobę? Czy są jakies granice? Czy nade mną wisi jakaś klątwa? Stanowczo domagam się zwrotu mojego przydziału życiowego szczęścia (chyba każdy ma taki przydział?).
Zaliczyłam spektakularny lot. Niedzielny wieczór, wyłaczyłam komputer, opuszczam po ciemku pracownię. Nie powinno się tak robić, gdy w domu czai się czarny kot. Kot wyskakuje znikąd, ja odstawiam dziwny taniec w ciemnościach (a naprawdę żadna ze mnie Bjork) zakończony efektownym poślizgiem na kablu od żelazka. I zupełnie nagle i wtem - leżę. Pozostając w ciężkim szoku, wystraszona i wściekła zbieram się jakoś i idę prosto do łóżka.
Poniedziałkowy poranek jest dość surrealistyczny. Rzadko zdarza się widzieć wszystkie gwiazdy o 9 rano. A ja je zobaczyłam w całej ich oślepiającej krasie... Nie ma sensu zadawać sobie więcej bólu i szczypać. To nie jest sen, a ja nie mogę ruszać ręką. Prawą, a jakże, u mnie zawsze po całości. Kręcę się pół dnia z nadzieją, że jakoś to rozruszam, ale nie jest lepiej, a gwiazdy co jakiś czas zmieniają się w ogniste komety. Co prawda nic nie puchnie i nie sinieje, ale wizja złamania zaczyna mnie przerażać coraz bardziej. Jadę na ostry dyżur.
W szpitalu o dziwo nie przerzucają mnie między gabinetami zbyt długo. Pan doktor przebąkuje, że powinnam najpierw pójść do lekarza rodzinnego, bo przecież 'To jest SZPITAL!'. Zaskoczył mnie. Wydawać by się mogło, że ostry dyżur w szpitalu to najwłaściwsze miejsce na zgłoszenie się po nagłym urazie, w końcu tu mają rentgena, gips i inne znieczulacze. A tymczasem nie, powinnam zapisać się do lekarza rodzinnego (przy odrobinie szczęścia może jeszcze w tym tygodniu), dostać skierowanie na rentgen (w następnym tygodniu) i zgłosić się do poradni urazowej (zapewne w ciągu najbliższych 3 miesięcy). Kierując się instynktem samozachowawczym postanowiłam z doktorem nie dyskutowac, tylko potakiwać, i to okazało się słuszną taktyką, bo zostałam skierowana na fotkę. Pani promieniująca nie cackała się ze mną celem osiągnięcia zdjęć najlepszej jakości, więc niemal straciłam przytomność kiedy ustawiała moją powłokę cielesną przy aparaturze.
Napromieniowana znów trafiłam do mojego przesłodkiego doktora. Ten obejrzał fotkę i zamknął się w sobie. Jakies 10 minut tworzył elaborat pt. 'tajemnice ramienia Jakubowskiej' w pełnym skupieniu i nie zdradzając puenty. Nie zdradził jej do końca, trzymając mnie w niepewności. Choć nie do końca, bo kiedy wręczył mi elaborat i receptę, po czym się pożegnał, błysnęłam domyślnością i pomyślałam, że chyba jednak będę żyć. O tym co mi jest poczytałam sobie już na korytarzu, przy obłędnym akompaniamencie żula oczekującego na przyjazd kogoś z izby wytrzeźwień. Ponoć mam tylko stłuczenie barku. Jestem pełna podejrzeń, czy to nie jest aby jakaś ściema, bo boli okrutnie. Nie pomaga przepisana maść, ani samozwańczo aplikowany apap extra. Przymusowy urlop też humoru mi nie poprawia... Dzisiaj jest jakby odrobinkę lepiej, ale podnieść ręki nie daję rady. Okropne uczucie :(. Jeśli ktoś zna soposoby na odstraszenie pecha, to ja bardzo poproszę, bo jak tak dalej pójdzie, zacznę się bać opuszczać łóżko ;). Teraz jestem 'aniołkiem' z podciętym skrzydłem, ale spokojnie, jak coś to zacznę latać na miotle ;).
Ale żeby nie było tak smutno, fotka z BIG BABY. Przepiękne rzeczy były wystawiane, a atmosfera była bardzo sympatyczna, poznałam przemiłe osoby (pozdrowienia dla MIMISIOWEJ KASI i najbardziej pozytywnie zakręconej, kochanej Danieli z MAGIC BOX - buziaki kochane dziewczyny). Zapomniałam wziąć aparat, więc tylko z komórki cyknęłam fotkę mojego stoiska, ale mam nadzieję, że niedługo na blogach zaczną się pojawiać zdjęcia, to będę linkować.
Taka fajna przestrzeń mi się trafiła do zagospodarowania (komódka - <3):

I pierwszy link do fotorelacji: BLESS THE MESS
I jeszcze jeden: NA KAWE

czwartek, 12 lipca 2012

OWLASTIC CUPCAKES COLLECTION

Dzisiejszy dzień mija mi na ubieraniu sówek w stosowne ciuszki na sobotę. Nie spodziewałam się, że lokalizacja festivalu będzie aż tak inspirująca :).


No i przypominam i serdecznie zapraszam w sobotę TUTAJ


środa, 11 lipca 2012

LATO, LATO...

Nie dane mi było zostać kwiaciarką, ale mam swój sposób na okazanie swojej miłości do kwiatów. Nie da się ukryć, że to mój ulubiony motyw i 'wdrażam' go kiedy tylko się da. A w moje 'chciwe' rączki wpadło właśnie kilka przecudownych tkanin. Lato ma zatem u mnie kolejny plus ;).


A tu kwiatowy dżins w drugiej odsłonie, który i jesienią świetnie się sprawdzi:


I jeszcze coś bez kwiatów, ale też w letnim nastroju - torba marynistyczna, która dziś leci tam gdzie jej miejsce, czyli nad morze właśnie :):



poniedziałek, 9 lipca 2012

BIG BABA HANDMADE FESTIVAL

Z ogromną przyjemnością informuję, iż w najbliższą sobotę, czyli 14.07, Craft Factory i torebajki jadą na BIG BABA HANDMADE FESTIVAL. Serdecznie wszystkich zapraszam, zapowiada się bardzo ciekawie. Zainteresowanych odsyłam na stronkę wydarzenia tutaj
BIG BABA to 'kapkejkownia', dlatego nie odmówiłam sobie przyjemności uszycia czegoś we właściwym klimacie :). Na razie jest to kopertóweczka, ale w planie są jeszcze 'kapkejkowe' filcowe sowy.


Nie bardzo wiem w co najpierw włożyć ręce, upał też nie sprzyja. Moja pracownia okazuje się miejscem niekoniecznie przyjaznym do pracy w ekstremalnym polskim klimacie - w zimie jest to najzimniejszy - bo narożny - pokój, teraz z kolei to istny piekarnik. Życie nadal mnie nie rozpieszcza serwując coraz to nowe niespodzianki. Niedawno zgubiłam tablicę rejestracyjną, w związku z czym muszę wyrobić nowy dowód rejestracyjny, bo hm..., tak jakby już prawie dwa lata mam inny adres ;). Zepsuł mi się także kocioł i nie mam ciepłej wody. Ja rozumiem, że są upały, ale lodowate prysznice to nie jest coś, co lubię jakoś szczególnie. Choć nie da się ukryć, że dzięki nim można całkowicie zrezygnować z kawy. Nie wiem tylko, czy zbyt częste szoki termiczne nie odbiją się na moim zdrowiu ;). Zwłaszcza psychicznym :). Noce też są ciekawe. Jedna z ostatnich: położyłam się ok. północy. Poczytałam, żeby się zmęczyć. Do drugiej. Od 2 do 3 przewracałam się z boku na bok, szukając jakiegoś zimniejszego skrawka pościeli. O 3 zaczęły śpiewać ptaszki. Powalczyłam ze sobą odrobinkę, po czym zamknęłam okno. Ptaszki wygrały, nie da się spać bez dopływu powietrza... A potem... Z jakiegoś niezydentyfikowanego miejsca zaczął drzeć się kotek... Ale nic to, nie marudzimy - jest lato, ma być ciepło, mamy się męczyć w nocy, już niedługo znów będziemy narzekać na mrozy ;). Ok, zmykam popracować trochę, nowe materiały mruczą mi za plecami, więc nie będę ich denerwować :)

Jeszcze tylko weekendowe kopertóweczki:




niedziela, 1 lipca 2012

KOPERTÓWKA Z BIGLEM - TUTORIAL

Obiecałam i jest - mój pierwszy tutorial. Mam nadzieję, że się przyda i że nie namieszałam za bardzo. Gdyby ktoś wolał mieć to w pliku, to do ściągnięcia tutaj: tutorial biglove (chomik). Swoją drogą tworzenie takiego tutoriala to ciężka praca, choć bardzo przyjemna :). Ok, to lecim.

BIGLOVE - CZYLI KOPERTÓWKA Z BIGLEM - TUTORIAL


Do wykonania torebki potrzebujemy:
1. Tkaniny na przód torebki (wg uznania) o wymiarach 35x37cm.
2. Tkaniny na podszewkę (również wg uznania), wymiary 35x37cm.
3. Flizeliny z klejem.
4. Kameli z klejem (usztywniające płótno).
5. Cienkiej ociepliny.
6. Prostego bigla o szerokości 16cm.
7. Mocnego kleju (ja używam kleju szewskiego).
8. Maszyny do szycia, nici, nożyczek, żelazka.

Do mojej torebki użyłam tkaniny imitującej futerko zebry oraz czerwonej satyny na podszewkę:


Tkaniny trzeba odpowiednio przygotować. Zarówno przód jak i podszewkę podklejamy flizeliną. Kamelę przycinamy na wymiar 37x29cm i wklejamy na środku przodu torebki, oczywiście po lewej stronie. Na to przykładamy ocieplinę dopasowaną do wymiarów kameli.


Przód i podszewkę układamy na sobie prawymi stronami do siebie:


Łączymy warstwy szpilkami wzdłuż węższych krawędzi prostokąta, a następnie zszywamy po obydwu stronach ok. pół cm od krawędzi:


Tak to wygląda po zszyciu:


Przewracamy wszystko na prawą stronę:


Teraz następuje krok opcjonalny. Ja użyłam dość grubej tkaniny, dlatego przeszywam po prawej stronie górne części torebki. Inaczej miałabym problem z zamontowaniem bigla. Jednak przy cieńszych tkaninach nie trzeba przeszywać góry, wręcz odradzam, ponieważ bigiel mógłby być za luźny. Warto po prostu sprawdzić jak na tym etapie wchodzi nam materiał w rynienkę bigla. Powinien stawiać pewien opór, ale dać się wcisnąć.


Tak wygląda góra torebki po przeszyciu:


Składamy torebkę tak, by prawa strona była na wierzchu. Łączymy oba boki szpilkami.


Zszywamy boki po prawej stronie w odległości ok 0,5cm od krawędzi:


Odcinamy nadmiar materiału możliwie jak najbliżej szwu, uważając, by nie przeciąć nitki:


Przewracamy kopertę na lewą stronę:


Ustawiamy igłę ok. 1cm od krawędzi i przeszywamy bok jeszcze raz. Czynność powtarzamy również na drugim boku:


W ten sposób wykonaliśmy tzw. szew francuski. Może on budzić pewne kontrowersje, ale próbowałam różnych sposobów uszycia takiej torebki i stwierdziłam, że taki szew wspaniale usztywnia konstrukcję, torebka trzyma ładnie kształt, a przy tej formie i tak wszystko jest schowane w środku.

Odcinamy delikatnie różki na dole koperty:


Przewracamy torebkę na prawą stronę:


Teraz zajmiemy się rogami torebki. Składamy ją tak jak widać na zdjęciu. Boczny szew powinien leżeć pośrodku wnętrza koperty. Przyszpilamy róg.


Przeszywamy róg w odległości ok. 2cm od wierzchołka, prostopadle do szwu bocznego:


Odcinamy róg możliwie jak najbliżej szwu, uważając na nici. To samo robimy z drugim rogiem.



Torebkę znów przewracamy na lewą stronę. Sporo tego przewracania ;).


Spłaszczamy dolny szew rogu. Upewniamy się, że tkanina wewnątrz gdzieś się nie marszczy. Wykonujemy kolejny szew francuski w odległości ok. 1cm. Czynność powtarzamy na drugim rogu.


Przewracamy torebkę na prawą stronę. Tak wygląda gotowy dolny róg torby:


Jeśli ktoś chciałby wszyć metkę, teraz jest na to dobry moment:


Tak wygląda gotowa koperta:


Przechodzimy do montażu bigla. Nakładamy delikatnie bigiel na górną część torebki. Odmierzamy odległości od krawędzi upewniając się, że bigiel jest umiejscowiony idealnie na środku. Zaznaczamy szpilkami miejsca, w których ma znajdować się bigiel.


W rynienki bigla aplikujemy klej. Klej szewski nie wysycha błyskawicznie ani nie spływa, więc ja nakładam klej od razu w obie rynienki.


Nasuwamy ostrożnie bigiel na górną krawędź, pomiędzy szpilki. Sprawdzamy dokładnie, czy materiał wszedł w całości w bigiel. Jeśli trzeba, można sobie pomóc jakimś narzędziem, np. śrubokrętem lub nożyczkami, żeby wsunąć precyzyjnie i równo cały materiał. Trzeba tylko zachować ostrożność, żeby nie pokaleczyć podszewki. Pozostawiamy torebkę na kilka godzin do wyschnięcia kleju.


Po wyschnięciu kleju wpychamy boki koperty pod ramiona bigla, do środka i nadajemy jej ostateczną formę.



I torebka gotowa :)



Przyjemnej zabawy! A gdyby coś było niejasne, to piszcie :)